Mój mąż twierdzi, że to właśnie on jest mistrzem w gotowaniu fasolki po bretońsku.
Mimo to postanowiłam własnoręcznie ją przygotować, zdając sobie sprawę, że bez krytyki się nie obędzie.
Wyszła bardzo smaczna i nawet z krytyką nie było tak źle.
SKŁADNIKI:
500 g fasoli Jaś
200 g wędzonego boczku
400 g dobrej, nietłustej kiełbasy
1 cebula
1 ząbek czosnku
500 g przetartych pomidorów (można kupić gotowe)
4 łyżki koncentratu pomidorowego
3 listki laurowe
5-6 ziarenek ziela angielskiego
majeranek
1/2 łyżeczki kminku mielonego
1/2 łyżeczki mielonej, słodkiej papryki
sól
pieprz
A jak to zrobić :
Fasolę namoczyć w wodzie (najlepiej na całą noc).
Po namoczeniu fasolę przepłukać i ugotować do miękkości w osolonej wodzie.
Boczek i kiełbasę pokroić w kostkę i podsmażyć, zdjąć z patelni.
Na wytopionym tłuszczu podsmażyć cebulkę, na koniec dodając przeciśnięty przez praskę czosnek.
Do gotującej się i miękkiej fasoli (w razie wystąpienia zdjąć szumy) dodać przetarte pomidory, przecier, listki laurowe i ziele angielskie, zagotować.
Następnie dodać podsmażony boczek i kiełbasę oraz cebulę.
Mmmm... Chętnie zjadłabym faoslkę po bretońsku :)
OdpowiedzUsuńJa też ją bardzo lubię, choć zbyt często jej nie robię :)
Usuń